Kontynuujemy nasze rozważania na temat sakramentu chrztu świętego. Chciałbym jednak, abyśmy dzisiaj zastanowili się na temat chrztu nazywanego janowym, który jest pewnego rodzaju „wstępem” do chrztu sakramentalnego.
U trzech ewangelistów – św. Marka (1,9-11), św. Mateusza (3,13-17) i św. Łukasza (3,21-22) widzimy bezpośrednią, a u św. Jana (1,32) pośrednią informację o tym, że Pan Jezus pozwolił ochrzcić się św. Janowi Chrzcicielowi w Jordanie. Kiedy Chrystus wszedł do wód wspomnianej rzeki św. Jan w swoim zażenowaniu, zaskoczony wzbraniał się, aby obmyć wodą Baranka bez skazy, bez grzechu, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” (Mt 3,14).
Chrzest Janowy był bowiem wyrazem uznania grzeszności przez poddających się jemu, wzywał do nawrócenia, był widzialnym znakiem stałej gotowości do zmiany życia. Pan Jezus poddając się tej praktyce wyraził konsekwencję przyjęcia ludzkiej natury, ciała ludzkiego. Wcielenie było znakiem zbliżenia się Syna Bożego do człowieka; wówczas On – Syn Boży stał się podobnym do ludzi we wszystkim oprócz grzechu.
Chrzest w Jordanie był również znakiem solidarności Chrystusa Pana z każdym człowiekiem, nawet grzesznikiem, dla odkupienia którego zechciał podjąć mękę, śmierć i zmartwychwstać. Wydarzenie to było również sposobnością do tego, aby objawiła się człowiekowi prawda o istnieniu Boga Trójjedynego.
Więcej w >>>GLOS_NR_99.pdf