Kardynałowie, klauzura (cum - clave), Kaplica Sykstyńska - czego jeszcze brakuje do pełnego zestawu skojarzeń, jaki budzi prawie w każdym konklawe? Brakuje jeszcze sekretu. Nigdy się nie dowiemy szczegółowych wyników wyborów papieskich: kto na kogo głosował, ile głosów otrzymywał w poszczególnych głosowaniach kardynał wybrany papieżem, a kto był drugi. Pozostaje tylko biały dym, oznaczający dokonany wybór, reszta to spekulacje. Jak to się zaczęło?
Przed konklawe w 1590 roku Filip II, król Hiszpanii przygotował dwie listy: na pierwszą wpisał kardynałów, których dwór hiszpański oczekiwałby, na drugiej tych, którzy nie byliby zaakceptowani. Pamiętajmy, że Hiszpania był to kraj katolicki, co było istotną sprawą w ówczesnej sytuacji "georeligijnej", zwłaszcza pod koniec XVI wieku, który przyniósł kryzys reformacji. Te listy, wypowiedziane oczekiwania nie były więc niczym dziwnym. I nie na tym polegał problem, że bądź co bądź katolicki, ale jednak władca świecki próbował wpłynąć na wybory papieża, przecież to ciągła tendencja, która zagrażała w historii autonomii wyborów papieskich. Gorzej, że kardynałowie poddawali się tym sugestiom.
Tak narodziło się weto (ekskluzywa), nigdy nie wpisane w reguły wyborów papieża prawo władców trzech mocarstw katolickich: Francji, Hiszpanii oraz Cesarstwa do zgłoszenia swojego "nie" podczas konklawe. Papieże od początku reagowali na nowe zagrożenie, ale nieskutecznie. Wybrany w 1591 Innocenty IX rządził Kościołem zbyt krótko, kolejny papież, Klemens VIII przygotował specjalną bullę, która jednak nie była promulgowana, nie były skuteczne wysiłki Leona XI i Pawła IV.
Sposoby głosowań i tajemnica
Dopiero Grzegorz XV wydał bullę "Aeterni patris", która wprowadzała sekret konklawe. Każdy głos wyborczy miał być odtąd chroniony sekretem. Miało to swoje praktyczne konsekwencje: pamiętajmy, że istniało kilka sposobów wyborów papieża. Na przykład, "inspiracja", kiedy ogłoszoną przez kogoś kandydaturę akceptowali jednomyślnie wszyscy pozostali kardynałowie, musiała być odtąd potwierdzona innym sposobem głosowania: przez scrutinio, czyli poprzez głosowanie na piśmie, rzecz jasna tajne. Choć sam Grzegorz XV został wybrany przez "adorację", rzadki i oryginalny sposób, podobny do "inspiracji", polecił, by i tak forma wyboru była potwierdzona głosowaniem na piśmie. Podobnie "kompromis" (głosowanie przez kilku kardynałów w imieniu wszystkich) mógł być zastosowany po tym, jak wszyscy kardynałowie oddadzą swój głos na piśmie.
Istniał jeszcze jeden sposób wyboru: przez akces. Po nieudanym głosowaniu, kiedy żaden kandydat nie osiągnął 2/3 głosów, był możliwy akces, czyli przejście kardynała z jednej grupy popierającej do drugiej. W ten sposób, błyskawicznie, bez powtarzania głosowania, można było zakończyć konklawe.
Żeby zapewnić tajemnicę "akcesowi", wprowadzono skomplikowaną procedurę i specjalną kartę, która nie zdradzi nazwiska głosującego. Karta składała się z trzech części: po środku było miejsce na wpisanie nazwiska kandydata. U góry kardynał głosujący wpisywał motto, przeważnie cytat biblijny, u dołu swoje nazwisko. Jednak obie części, górna i dolna, były zaklejane, otwierane tylko wtedy, gdy była potrzeba zastosowania "akcesu". Na podstawie poprzedniego głosowania przygotowywano listę z wszystkimi mottami (nie nazwiskami) oraz głosami przez te "motta" oddanymi. Akcesu też udzielano na piśmie, weryfikując uprzednio, czy motto kardynała, decydującego się na akces, na poprzedniej liście "nie głosowało" już na niego. W tej sposób unikano dwóch rzeczy: głosowania na siebie samego oraz głosowania na tego samego kandydata przed akcesem i po, bez zdrady nazwiska kardynała.
Mogło się zdarzyć jednak, że to samo motto było użyte przez dwóch kardynałów. Do tego służyła dolna połówka karty z nazwiskiem kardynała i była tylko wtedy weryfikowana, również w specjalny i skomplikowany sposób, który chronił sekret, kto na kogo głosował.
Reforma Grzegorza XV faktycznie doprowadziła do tego, że w praktyce odtąd używano tylko jednej formy głosowań, którą znamy dzisiaj, per scrutinium. Wszystkie inne i tak musiały być poparte głosowaniem, choć więcej w historii się nie zdarzyły. Nie zmieniła jednak rzeczy najważniejszej: nie zlikwidowała zjawiska weta, nie zagwarantowała wolności, autonomii głosowań kardynałów.
Weto zgłaszali albo sami kardynałowie, albo ambasadorzy katolickich mocarstw, zanim elektorzy weszli do klauzury konklawe. Co więcej, trzy mocarstwa zabiegały o posiadanie odpowiedniej ilości kardynałów ze swych krajów (cardinali della corona). W efekcie, wybory papieży w epoce absolutyzmu, choć odbywały się według reguł konklawe, dokonywane przez kardynałów, były wynikiem uzgodnień między kardynałami z trzech mocarstw, jeśli nie między ich władcami: Hiszpanią, Francją i Imperium.
Weto umarło śmiercią naturalną podczas rewolucji francuskiej. Potem było już uznawane za anachronizm, wróciło nagle w 1903 roku. I to za sprawą polskiego kardynała.
Ostatnie weto
To drugie, po słynnych wyborach papieskich w Viterbo, najbardziej medialne konklawe. To o tym konklawe pisał w książce "Z tamtych lat" Teofil Ruczyński: po śmierci Leona XIII, papieże zebrali się w Kaplicy Sykstyńskiej, by wybrać jego następcę. Jednak nie było świec, nie było oczekiwania, aż któraś się zapali. Konklawe przeszło do historii za sprawą ostatniego weta.
Weto było zaprezentowane w imieniu Cesarstwa Austriackiego przeciwko kardynałowi Rampolla, uznawanemu za kandydata bloku francuskiego. Zakomunikował to weto krakowski kardynał, Jan Puzyna. Jednak było całkowicie nieskuteczne: Rampolla otrzymał podobną ilość głosów przed przedstawieniem weta, jak i po. Ale próba ingerencji władzy świeckiej, tak naturalna jeszcze kilkaset lat wczesniej, tym razem wywołała gwałtowny protest.
Wybrany wówczas Pius X wydał konstytucję Commisium nobis, a potem Vacante Sede Apostolica (1904), która wprowadzała tę formę głosowań, z którą mamy do czynienia po dziś dzień. Przede wszystkim, zostało zakazane weto, również w formie wyrażenia samego życzenia władzy świeckiej. Użycie weta, również w formie dyskretnej, oznacza ekskomunikę latae sententiae, również i dziś.
Pius X zlikwidował metodę "akcesu", zastępując ją drugim głosowaniem dokonywanym zaraz po pierwszym. W ten sposób podwojona została liczba dziennych głosowań, z dwóch do czterech: dwa razy głosuje się przed południem, dwa razy po południu. Po każdych dwóch głosowaniach, karty wyborcze z obu skrutiniów są palone. Stąd cztery głosowania, ale tylko dwa razy dziennie z Kaplicy Sykstyńskiej wydobywa się dym.
Ale najważniejszą zmianą było wprowadzenie sekretu także po zakończonym konklawe. Choć dokumentacja wyborów jest złożona w tajnym archiwum watykańskim, nikt z kardynałów nie może jej zdradzić, jej dysponentem jest wyłącznie papież.
ks. Przemysław Śliwiński
Powyższy tekst zawiera lubawski akcent i został przygotowany specjalnie dla czytelników e-lubawa.pl. Więcej na blogu ks. Przemysława areopag21.pl
fot. PAP/EPA