Historia konklawe (2). Na początku nie było demokracji

Opublikowano:

W pierwszym tysiącleciu nie było jeszcze instytucji "konklawe". Możemy mówić co najwyżej o wyborach papieża, o wyborach biskupa Rzymu. Widzimy w tym czasie pierwsze próby obrony przed ingerencją cesarzy, ale bardziej niż to, dotykała własna niemoc: z powodu licznych podwójnych elekcji, taka interwencja była wręcz nieodzowna.

Biskupa Rzymu wybierali najpierw duchowni i lud, potem - by zmniejszyć ingerencję władzy świeckiej - tylko duchowni. Pierwsze tysiąclecie nie znalazło jednak skutecznego sposobu wyboru papieża.

Nie mamy do dyspozycji dokumentów, które opisywałyby w jaki sposób został wybrany następca św. Piotra, Linus, i następni w sukcesji, biskupi Rzymu: Anaklet, Klemens, w sumie - piętnastu pierwszych papieży. Może wyznaczał go poprzednik, może poprzez losowanie (podobne do tego opisanego w Dziejach Apostolskich, podczas modlitwy i wyboru Macieja). Sposoby wyboru były drugorzędne, bo przecież najważniejszy był sam wybór osoby gwarantującej wspólnocie tożsamość wiary i jedność.

Chociaż wkrótce wybór biskupa Rzymu przypominał wybory biskupów w innych gminach chrześcijańskich, od początku widać jasną świadomość wynikającą z roli, jaką Kościół rzymski i jego biskup pełnił wobec innych gmin. Tylko do niego należało prawo zwoływania soborów, do niego zwracano się w sprawie apelacji. Choć jeszcze biskupa Rzymu nie nazywano "papieżem", to jednak każdy pełnił zadanie wyjątkowe. Cóż argumentować, wystarczy wspomnieć, że wybór żadnego innego biskupa nie był przedmiotem takiego zainteresowania i prób ingerencji. A to stało się przyczyną zmian i ewolucji zasad wyboru następcy Piotra, co nie było konieczne nigdzie indziej.

Nie było demokracji

Prawdopodobnie w II wieku ukształtował się sposób wyboru biskupa Rzymu i w ogóle wszystkich biskupów zwany: "dal clero e dal popolo", przez duchowieństwo i lud. Nie wiemy, jak dokładnie to wyglądało. "Tradycja apostolska" Hipolita potwierdza, że każdy wybór miał dwie fazy: w pierwszej, "demokratycznej", brali udział wszyscy chrześcijanie, wybierano kandydata. Jednak to druga faza była kluczowym momentem wyboru biskupa Rzymu. Miała ona charakter sakramentalny i liturgiczny. Wyznaczony przez wspólnotę kandydat musiał być zaaprobowany przez biskupów Kościołów sąsiednich, był przez nich konsekrowany biskupem, poprzez nałożenie rąk. Lud uczestniczył modląc się.

Niektórzy wyciągają błędny wniosek, jakoby wybory papieży w pierwszych wiekach były demokratyczne i że wszyscy chrześcijanie - członkowie gminy - wybierali papieża. Faza decydująca należała do duchownych, do biskupów. Mogło się zdarzyć, że wyznaczony przez lud, mógł nie zostać zaaprobowany przez biskupów.

Jednogłośność, która była konieczna do wyboru w pierwszej fazie, stała się wkrótce problemem. Nie zawsze łatwo było o jednomyślne porozumienie, bo przecież już wtedy istniały frakcje i sympatie. Także w Kościele rzymskim istniały różne nurty i prądy, wraz ze swoimi liderami. Nic dziwnego, że pojawiły się też wątpliwości co do ważności wyboru, w końcu - pierwsi antypapieże.

Wolność wyznania, pierwsze ingerencje

Rok 313, ważny dla historii Kościoła z powodu edyktu mediolańskiego, otworzył nową fazę w relacji Państwo-Kościół. Kościół miał zapewnioną wolność, ale jednocześnie zaczęły się próby wpłynięcia przez przyjazną władzę na jego życie wewnętrzne. Imperatorzy, często chrześcijanie, próbowali przecież nawet zmniejszyć rangę biskupa Rzymu na swoją korzyść. Nic dziwnego, że wybór kolejnego biskupa Rzymu stał się wyjątkowym polem ich zainteresowania.

Pierwsza ingerencja władzy świeckiej miała miejsce już w 366 roku. Po śmierci Liberiusza, gmina była podzielona na dwie grupy, ta mniejsza chciała diakona Ursyna, tymczasem większość wybrała Damazego. Pomiędzy wiernymi doszło nawet do zamieszek. Damazy wezwał na pomoc prefekta miasta, który zmusił Ursyna do ucieczki.

Podobna sytuacja miała miejsce 60 lat później, w 418. Diakoni i niektórzy prezbiterzy wybrali na Lateranie Eulaliusza, tymczasem dzień później większość księży i lud wybrali Bonifacego. Obydwaj byli konsekrowani na biskupów. I w tym wypadku zainterweniował prefekt miasta. Nakazał opuszczenie Rzymu przez Bonifacego, popierając tym samym Eulaliusza. To nie koniec interwencji władzy. Cesarz Honoriusz dekretem nakazał opuszczenie Rzymu obu wybranym, a nie będąc pewnym sposobu rozstrzygnięcia, zapowiedział zwołanie synodu. Jednak Eulaliusz nie stawił się przed synodem. W tej sytuacji cesarz natychmiast uznał papieża Bonifacego, i w rezultacie po raz pierwszy biskup Rzymu zdobył pełnię władzy poprzez dekret cesarski.

Problem podwójnych elekcji, wybór w rękach duchownych 

Kościół rzymski nie potrafił poradzić sobie z o problemem podwójnych elekcji i to często władza świecka pozwalała te sytuacje rozwiązać. Co ciekawe, to cesarz, a nie papież, wydał jako pierwszy dekret wyjaśniający, co zrobić w sytuacji podwójnego wyboru. Cesarz Honoriusz postanowił, że w tej sytuacji trzeba wybór powtórzyć, a w tej drugiej fazie, w której będzie brał udział przedstawiciel cesarza, obowiązuje jednomyślność. Jednak dekret nigdy nie miał zastosowania. Następne wybory przebiegały spokojnie. 

Kolejny podwójny wybór miał miejsce w 498 roku, kiedy stolica Imperium znajdowała się już w Konstantynopolu. Dekret z 419 nie został przywołany, zaś cesarz Teodoryk wydał nowy, który stanowił, że papieżem będzie ten, wybrany jako pierwszy i przez większość. Co ciekawe, zastajemy tu już dość wyraźną zmianę: podczas wyborów papieskich, faza "ludowa" nie dotyczyła wszystkich chrześcijan, lecz tylko ich reprezentantów, to znaczy... Senat. Nie wiemy dokładnie, kiedy to nastąpiło. Wkrótce zresztą tylko duchowni Rzymu mieli być wyłącznymi elektorami papieża.

Wybrany papieżem wówczas Symmachus zwołał natychmiast ważny synod, w którym uczestniczyło 72 biskupów włoskich. Podczas niego chciano rozwiązać problem zamieszek, które często towarzyszyły wyborom papieży, a także zatrzymać ingerencje cesarzy. Wydano dekret Comsilium dilectionis, pierwszą próbę ze strony papieża, by opisać i zreformować wybór biskupa Rzymu. Zakazywał on między innymi zawierania umów w sprawie wyborów następcy za życia papieża, bez jego zgody. Dekret regulował sposób wyboru papieża, jeśli ten nie zostanie wskazany przez poprzednika. Papieżem miał być wybrany ten, wybrany przez wszystkich duchownych, a w wypadku podziału - przez ich większość. By wykluczyć udział władzy świeckiej, dekret całkowicie zakazał udziału w wyborach wspólnoty chrześcijan. W ten sposób elektorami biskupa Rzymu stali się duchowni.

Historia pokazała, że nie udało się zrealizować zamierzeń synodu. Feliks IV był wybrany praktycznie przez cesarza, choć sam wskazał swojego następcę, Bonifacego. Zresztą doszło chyba do nieporozumień na tle interpretacji samego dekretu: mimo wskazania następcy, senat i kler mimo wszystko przystąpił do wyboru swojego papieża i doszło w ten sposób do kolejnej schizmy. Trwała trzy tygodnie, zakończona śmiercią wybranego drogą elekcji. Wszyscy, przestraszeni "znakiem Bożym", natychmiast uznali Bonifacego.

Jan II (533-535) był pierwszym papieżem, który zmienił swoje imię. Przed wyborem, nazywał się Merkuriusz. 
cdn

ks. Przemysław Śliwiński 

fot. Wikimedia (Św. Klemens I, trzeci papież po św. Piotrze)


Tekst pochodzi z blogu ks. Przemysława znajdującego się na Niezależnym forum publicystów Salon24.pl