Z rakietą i deską pod pachą. Na własnym podwórku i poza

Opublikowano:

W osiąganiu największych sukcesów pomaga ponoć ścisła specjalizacja. Patrząc na sportowców trudno wymienić ciurkiem zawodników, którzy startują w różnych dyscyplinach z powodzeniem. Na szczęście i tacy się zdarzają. W przeciwnym razie świat byłby niemożliwie nudny.

Z podobnego założenia wychodzą też pewnie członkowie Lubawskiego Towarzystwa Tenisowego „Laver”, ale i nie tylko oni. Gdy jest ładna pogoda, umiarkowana temperatura, spotykają się na korcie i zawzięcie toczą boje w Lidze Tenisowej „Laver Premium”. Niestety, wiejący wiatr potrafi czasem wypaczyć wynik pojedynku. Piłka, która pewnie zmierzała w pole, dziwnym trafem ląduje na aucie. Pojawiają się emocje, nerwy biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Przyjemna zabawa zamienia się w farsę.

Ale jest na to rada – z żywiołem również da się dojść do porozumienia.

Włączamy muzykę, przez chwilę słuchamy Krzysztofa Klenczona (pewnie z 40-50 lat temu niejedna dama wzdychała do niego, gdy grał w Czerwonych Gitarach) jak śpiewa:

„kołysał nas zachodni wiatr, brzeg gdzieś za rufą został i nagle ktoś jak papier zbladł. „…sztorm idzie Panie bosman”. …Kilka telefonów, do samochodu wrzucamy deskę windsurfingową, żagle i ruszamy na jeziora.

Hartowiec, Dąbrówno, Szczupliny koło Rybna. Liczy się też to, że te akweny położone są blisko.

Jan Krauzewicz na desce ślizga się już wiele sezonów: tego lata jakoś ciężko było mu się na początku zebrać nad wodę. Jak nie praca, to tenis wypełniały jego popołudnia. Choć o windsurfingu i plany z nim związane snuł, gdy jesień gościła i zima dawały się we znaki. Do pasji wodnej zaraził swego syna Mariusza, który też polubił taka formę wypoczynku.

Nowicjuszem w tym gronie jest Jarosław Szczepański, prezes LTT „Laver”, a przed wieloma laty zapaśnik. Warto wspomnieć, że jego trenerem był Józef Blank, ten sam, który prowadził na początku, jedynego medalistę olimpijskiego z Lubawy Jacka Falińskiego.

I choć medale zdobyte na kończących się igrzyskach olimpijskich w Londynie przez Przemysława Miarczyńskiego i Zofię Klepacką nie miały pewnie większego wpływu na rozpowszechniający się zapał, by przełamywać fale, nie można wykluczyć, że w przyszłości będzie inaczej.

Dodajmy też, że kandydat do wyjazdu na IO i rywal Miarczyńskiego Piotr Myszka ma powiązania z Lubawą. I niejednokrotnie tu przyjeżdża. A klasę prezentuję przednią, bo jest i mistrzem świata, Europy, i zwycięzcą zawodów o Puchar Świata. Do Wielkiej Brytanii nie pojechał, bo przegrał wewnętrzną rywalizację z Miarczyńskim. Podobne zasady kwalifikacji obowiązują wśród amerykańskich lekkoatletów. To, że jest mistrzem świata nic nie znaczy. W czempionacie kraju plasujesz się poza podium, odpadasz. Cóż, życie jest brutalne.

A może tak do Pucka?

Szczepańskiego do deski przekonał Marcin Dmochewicz. Do tego stopnia, że prezes LTT „Laver”, chodzi praktycznie bez przerwy zakatarzony.

- To przez wodę – tłumaczy.

I za chwilę namawia, by i inne osoby z Lubawy i okolic przyłączyły się do grupy. Nie tylko windsurfingowej. Pamięta także o tenisie.

- 25 sierpnia w sobotę organizujemy turniej o Puchar Burmistrza Lubawy w grze podwójnych. Warto przyjść popatrzeć, a potem samemu spróbować gry w tej dyscyplinie dżentelmenów – mówi Jarosław Szczepański. Ale zaraz dorzuca: - Jeszcze w sierpniu myślimy o wyjeździe z deskami nad morze. Kto chce może się do nas dołączyć.

Wkrótce oferta może być nieaktualna. Bo sami zainteresowani mogą się przerzucić na inną dziedzinę sportu. Międzynarodowe władze myślą, by zamiast windsurfingu podczas olimpiady w Rio rywalizować w kitesurfingu. Niby to samo, ale trochę różnic jest (najważniejsza - zamiast żagla używa się spadochronu). Nasi medaliści olimpijscy już w zasadzie zdecydowali, że się przebranżowią.

W gronie tenisistów więcej jest osób, które parają się nie tylko tą dyscypliną.

Krzysztof Lewandowski w poprzednim wieku występował w piłkarskiej drużynie Motoru Lubawa. Teraz znajduje jeszcze czas na amatorskie łowienie ryb. Puchary z zawodów wędkarskich przywozi też Wojciech Konkel.

Z kolei Przemysław Kurszewski teraz czasem bierze udział w amatorskich biegach. Nie stroni też od kolarstwa i pływania – rekreacyjnie oczywiście. Wspomina czasy, gdy swego czasu został najbardziej usportowionym rodzicem w szkole podstawowej. Wygrał turniej tenisa stołowego, rzuty do kosza oraz był zawodnikiem zwycięskiej drużyny siatkarskiej rodziców, która zmierzyła się z uczniami. Niestety zawodów w innych dyscyplinach wtedy nie przewidziano.

To wszystko jednak ma wymiar lokalny. Byli bowiem i są sportowcy, którzy udanie (i to jak) łączyli krańcowo różne dyscypliny. Niektórzy z nich potrafili zdobywać medale zarówno medale na igrzyskach letnich, jak i zimowych.

Czas na prawdziwych herosów

Jedynym sportowcem, który zdobył dwa złote medale w letnich i zimowych igrzyskach olimpijskich jest Amerykanin Eddie Eagen. Najpierw okazał się najlepszy w boksie w 1920 r. w Antwerpii, a 12 lat później w Lake Placid w czwórce bobslejowej.

Gwoli sprawiedliwości - pierwszą osobą, która zdobyła złoto w letnich i zimowych igrzyskach był Szwed Grafstrom Gillis. Wygrał letnie igrzyska w 1920 r, a potem złoto zdobywał zimą w 1924 r. i 1928 r. Tyle, że było to łyżwiarstwo figurowe. Zimowe olimpiady są bowiem rozgrywane dopiero od 1924 r., stąd też zdarzały się w ich programie i takie kwiatki.

Niemka (w tym okresie obywatelka Niemieckiej Republiki Demokratycznej) Christa Luding jest jedyną osoba, która zdobyła medale na dwóch igrzyskach w tym samym roku. W Seulu w 1988 r. była druga w kolarskim sprincie, a w Calgary zajęła 1 m.na 1000 m w łyżwiarstwie szybkim i była druga na dystansie o połowę krótszym. Ponadto zdobyła na 500 m złoty medal podczas IO w 1984 r. i brązowy w 1992 r.

 

Multimedalistką (ma najwięcej medali zdobytych zimą i latem) oraz weteranką olimpijską jest Kanadyjka Clara Hughes. Najpierw wywalczyła w 1996 r. w Atlancie dwa brązy (kolarski wyścig szosowy i trial), a potem dorzuciła taki sam krążek w 2002 r. na 5 km w łyżwiarstwie szybkim. W 2006 r. na tym samym dystansie była już triumfatorką, dorzucając do kolekcji srebro w drużynie, by przed dwoma laty zająć trzecie na 5 km w Vancouver.

Carl Schumann (Niemcy) już podczas pierwszej olimpiady w 1896 r. indywidualnie zwyciężył w zapasach klasycznych i gimnastycznym skoku przez konia. Ponadto z drużyną gimnastyczną był najlepszy w ćwiczeniach na drążku i na poręczy. Startował wtedy też (bez sukcesów) w podnoszeniu ciężarów, pchnięciu kulą, trójskoku, skoku w dal oraz indywidualnie w ćwiczeniach na drążku, na poręczy, na obręczach i koniu z łękami.

Edvin Flack (Australia) – złoto w biegu na 800 m i 1500 m i brąz w tenisie w grze mieszanej (Ateny 1986 r.).

Amerykanin Morris Kirksey w 1920 r. był członkiem zwycięskiej sztafety 4x100 m w lekkiej atletyce i drużyny rugby. Dorzucił wówczas jeszcze srebro w sprincie na 100 m.

Norweg Jakub Tullin Thams odebrał srebro w 1936 r. w żeglarstwie, gdy tymczasem 12 lat wcześniej w Chamonix okazał się najlepszy na dużej skoczni.

Otto Herschmann (Austria) - srebrne medale na 100 m w pływaniu stylem dowolnym(1896 r. – Ateny) i drużynowo w szabli (1912 r – Sztokholm).

Rebecca Romero (Wielka Brytania) – srebro w czwórce podwójnej w wioślarstwie (2004 r.) i złoto w wyścigu na 3 km na dochodzenie (kolarstwo torowe 2008 r.)

Roswitha Krause (NRD) – srebro w sztafecie pływackiej 4x 100 m stylem dowolnym (1968 r.) oraz drugie (1976 r.) i trzecie miejsce (1980 r.) w piłka ręcznej.

Polski człowiek renesansu

Legendą polskiego sportu jest niewątpliwie Wacław Kuchar.

Ani przed ani po nim nie było w kraju sportowca uprawiającego z sukcesami tak różne dyscypliny. Żył w latach 1897-1981.

Był mistrzem Polski w biegu na 800 m, 110 m i 400 m przez płotki, skoku wzwyż, trójskoku, dziesięcioboju(1920-1924). Czterokrotnie zdobywał Mistrzostwo Polski w piłce nożnej (Pogoń Lwów, 1922-1926) król strzelców (1922, 1926), rozegrał 23 mecze w reprezentacji Polski.

Inne osiągnięcia:

- siódme miejsce w mistrzostwach Europy w wieloboju w łyżwiarstwie szybkim (1925) plus 22 tytuły mistrza kraju(1922-1929),

- wicemistrzostwo Europy w hokeju na lodzie (1929), mistrzostwo kraju (Pogoń Lwów -1933),

- sportowiec roku w 1926 w plebiscycie Przeglądu Sportowego.

Był też mistrzem Polski w łyżwiarstwie figurowym.

Jakby tego było mało uprawiał również tenis ziemny, narciarstwo, łucznictwo.

To się nazywa wszechstronność.

Poniżej link do utworu Krzysztofa Klenczona i grupy Trzy Korony – 10 w skali Beauforta.

(coś dla miłośników windsurfingu i tenisa ziemnego. Przed laty trzy turnieju wielkoszlemowe – Wimbledon, Rolland Garros i US Open określane były mianem „Triple Crown” – Potrójna Korona.)

http://www.youtube.com/watch?v=kIogLnJs988

paulak

 

Komentarze

Robert Wyż
Poklepuje bo mnie sytuacja do tego zmusza!
(2012-08-12 17:10:34)
Zygmunt
Się domyślam, że jakieś kleje i linijki, ale chodziło mi bardziej o to, kto w Lubawie będzie na tyle zdeterminowany i przeczyta taki długi tekst o niczym i wszystkim na raz? No kto? A ty Robert też się poklepujesz po pupie z kolegami?
(2012-08-12 15:58:47)
STEFAN wIŚNIEWSKI
Panie Jarosławie a kiedy poleci pan szybowcem?
(2012-08-12 13:20:50)
Robert Wyż
Zygmunt czy na pewno chcesz się dowiedzieć kto się kryje pod tak pięknymi zainteresowaniami?
(2012-08-11 20:40:36)
Idzia
I to są prawdziwe chłopaki!!!
(2012-08-11 09:03:20)
Zygmunt
Powiecie mi kto?
(2012-08-10 22:25:05)