Jedną z najczęstszych refleksji, którą winien podejmować chrześcijanin jest jego relacja do Pana Boga, czyli wiara i miłość do Niego. Można bowiem w każdej sferze swego życia pozostać bezrefleksyjnym, czyli wegetować z dnia na dzień, myśląc i mówiąc: „Jakoś tam będzie”. Otóż nie! Postawa tak, prędzej czy później, wyda brzemienne na przyszłość złe owoce. Coś stracimy, zagubimy, pogrzebiemy, zmarnujemy – często bezpowrotnie.
Podobnie jest z wiarą. Jeśli się do niej przyzwyczaimy, to ją bardzo szybko zniekształcimy i zatracimy. Kiedy pozostaniemy w rozumieniu Pana Boga i Jego spraw na etapie dziecka z trzeciej klasy, nasza wiara stanie się infantylna i już nie będzie prawdziwą. Z przyzwyczajenia będziemy od czasu do czasu modlić się, przyjmować sakramenty św., uczęszczać na Mszę św., aż odkryjemy bezsens tego wszystkiego i to zarzucimy. Tak przeżywana wiara jest folklorem, a nie żywą relacją z żywym Chrystusem. Z czasem mówienie i słuchanie o sprawach Bożych będzie nudzić i drażnić. Wszystko co Boże stanie się obce i niepotrzebne.
Więcej w GŁOS_NR_1053.pdf