Inauguracja za nami, pytania pozostają … KS CONSTRACT v UNISŁAW TEAM 3:2
Bramki: Dawid Mederski, Mateusz Zaborski, Denys Diemishev – CONSTRACT
Karol Kaczmarek, Mateusz Komur – UNISŁAW.
Długo wyczekiwana inauguracja sezonu już za nami. Czas niepewności, pytań i spekulacji minął. Od wczoraj zaczynamy drogę krok po kroku. Tydzień za tygodniem będziemy realizować swój plan. Stare sportowe porzekadło mówi „Jesteś tak dobry jak twój ostatni występ”. Gdyby wierzyć w prawdziwość tych słów KS CONSTRACT wcale taki dobry nie jest, na koncie ma jednak 3 punkty i już dziś myśli o meczu z Politechniką.
W Gdańsku może się okazać, że odnajdziemy rytm z okresu przygotowawczego i z wczorajszego meczu pamiętać będziemy tylko wynik.
Wracając do wczorajszej potyczki widać było przede wszystkim, że presja była ogromna. Pierwsze 20 minut było świetną prezentacją tego jak presja wpływa na sportowców.
Doświadczeni zawodnicy, którzy wydawali się być w wysokiej formie w żadnym stopniu nie byli w stanie zaryzykować, odważyć się na akcję łamiącą schemat. Unisław doskonale o tym wiedział i robił wszystko żeby taki stan utrzymywać. Zdobywając bramkę mógł spokojnie czekać na rozwój wydarzeń. Mając na placu tak wytrawnego zawodnika jak Mykola Morozow bardzo długo realizował swój plan.
Drugie 20 minut dawało nadzieję, że odnajdziemy siebie w tym spotkaniu i udowodnimy swoją wartość. Po bramce Dawida Mederskiego wszystko jakby wróciło na właściwe tory, Mateusz Zaborski w swoim stylu wyprowadził nas na prowadzenie i mogło się wydawać, ze kolejne bramki są kwestią czasu. Cóż z tego kiedy po dwóch minutach gry nasze błędy dają bramkę wyrównującą.
Emocje w Lubawskiej hali to chleb powszedni, tutaj zawsze musi być gorąco przez pełne 40 minut spotkania. Walka o zwycięską bramkę z minuty na minuta stawała się walką z czasem, który w znany dla siebie sposób zaczął przyspieszać. Przyspieszył też Dawid Mederski, który może nieco na siłę szukał drogi do bramki jak się okazało - w tym szaleństwie jest metoda. Oddając strzał trafił nie w bramkę, a w Denysa Diemisheva który szybko odnalazł się w tej sytuacji i znalazł drogę do bramki.
Radość kibiców była wielka, na parkiecie wylądowało kilka kilometrów papierowych wstążek, chyba jeszcze nigdy dotąd w Lubawie nikt tak spragniony futsalu nie był.
Do końca zostały jeszcze 3 minuty i stało się jasne, że żeby wygrać trzeba obronić się przed grą w przewadze. Obrona dowodzona przez Kacpra Zelmę nie pozwoliła na wyprowadzenie skutecznej akcji do samego końca.
Pierwsze spotkanie za nami, najważniejsze, że obyło się bez strat. Unisław z pewnością pogroził nam palcem, kolejny raz przypominając, że nikomu nic za darmo się nie należy. Specyfika tej ligi była i jest bardzo trudno do wyjaśnienia, tutaj wszystko może się zdarzyć.
Za tydzień czeka nas wyjazd do Gdańska. Spotkanie z Politechniką będzie kolejną próbą wyrwania punktów rywalom, mamy nadzieje, że tym razem również uda się zapisać trzy oczka na koncie. (dk)
foto mz