24.04.2016 - To chyba jeden ze szczęśliwszych i szalonych dni w moim życiu. Jechałem tam z pewną niewiedzą. Niewiedzą do końca o trasie, o rywalach, o całym cyklu.
Były to Mistrzostwa Polski w biegu crossowym (nie mylić z przełajowymi) w Głogowie. Wszystko zaczęło się już w sobotę. Wyjechałem dzień wcześniej by odpowiednio przygotować się do imprezy. Chciałem zobaczyć trasę już w sobotę. Dlatego mój sobotni, i ostatni przed startem trening zaplanowałem obok lub na trasie zawodów.
Po zameldowaniu się w hotelu, przebraniu się pojechałem zobaczyć co mnie jutro czeka. I to co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wiedziałem, że są podbiegi, i to że są ''dość'' spore również. Podbieg za podbiegiem. Może znalazło by się 200 m prostej.
Dużo nierówności i 4 ''baseny'' na trasie. Zaczynam trening. Spotykam sędziego z PZLA który również zwiedzał trasę. Rozmawialiśmy. Wytłumaczył mi zasady które były dość zawiłe na początek, a których nie doczytałem. Były 3 trasy. Żółta - najdłuższa i najprostsza miała 2,3km, biała - 2 km i najgorsza i najcięższa 700 m. Do tego rozbiegówka 555m i takie rondo gdzie spotykały się trasy.
Każdy zawodnik mógł sam wybrać w jakiej kolejności biegnie. Dlatego też do końca nie było wiadomo jak radzą sobie rywale. Wszystko było dla mnie jasne. Myślę, będę trzymał się czołówki. Na start zjawiłem się odpowiednio szybko. Zrobiłem naprawdę dobrą rozgrzewkę i udałem się na start.
Godzina 12:00. Startowałem w strefie ELITE. Bardzo miło jak ktoś wyczyta Cię przed biegiem. Było bardzo dużo kibiców. Coś pięknego. Adrenalina rosła. Duże wygrane sprawiły ze rywali miałem mocnych. Ruszyliśmy, Od początku na prowadzenie wyszła grupa ok 7 zawodników. Chciałem się jej trzymać i to mi się udawało.
Tak się złożyło ze wybraliśmy wszyscy ta sama taktykę. Czyli 3x żółta, 3x biała i 3x czerwona. Po zakończeniu trasy żółtej grupa zmniejszyła się do 5 osób. Wiedzieliśmy ze z tego grona będzie toczyć się walka.
Po zakończeniu pierwszego etapu 2 zawodników się odłączyło dość wyraźnie. Czyli mi została walka o 3 miejsce. To było to. Szalone zbiegi, bardzo niebezpieczne co widać na zdjęciach. Do tego mordercze podbiegi i tak cały czas. W połowie trasy białej walka o 3 miejsce nabrała rumieńców. Odpadło kolejno 2 zawodników.
Zostałem tylko ja i zawodnik z Wałbrzycha. Był mocniejszy na zbiegach. Lepiej mu to wychodziło. Może ja za bardzo hamowałem? Nie wiem. Prawie cały dystans był krok przede mną. Czasami go doganiałem ale na krótko. Walka była niesamowita, Na wyniszczenie. Tego nie zapomnę do końca życia. Krok w krok cały czas. W myślach miałem tylko jedno. Nie odpuścić. Wiedziałem ze przed nami trasa czerwona.
Czyli najgorsza. A może dla mnie najlepsza? Było tam same błoto. Do tego 6 razy przebiegany basen z woda po pas. Przecież to mój żywioł. Wiedziałem ze muszę przyspieszyć. Na ostatnich 700 m zaatakowałem, wyprzedziłem. Rafał jednak nie odpuszczał. Na metę wbiegliśmy z różnicą JEDNEJ sekundy. Takiego sprintu jeszcze nie miałem! Coś pięknego. Mokry, brudny, bez sił usiadłem się na kolana.
Pogratulowaliśmy sobie twardej, męskiej walki. To naprawdę coś niesamowitego. Po chwili dowiedziałem się ze zostałem brązowym medalista Mistrzostw Polski. Wspaniałe uczucie, zwłaszcza ze okupione niesamowitą walką. Gratulacje Rafał i dziękuję Ci za to;) Niecałe 16 km tempo 4:30 uważam przy takim terenie za solidny rezultat.
Cały mokry, zmarznięty chciałem się jak najszybciej przebrać. Okazało się ze trafiłem również do finału na jedna mile. Był to finał o Tarczę Św. Floriana i prawo startu otrzymało 30 najlepszych zawodników. Duże nagrody finansowe i ciekawa rywalizacja skusiła mnie by spróbować swoich sił. I nie żałowałem;) Nie chodzi o pieniądze. Tylko to była taka wisienka na torcie.
Zdjęcia, gratulacje, uśmiechy i za chwile start. To tylko jedna mila przecież;) Przed startem finału było super. Po starcie i przepychaniu się łokciami wiedziałem ze nie będzie lekko. W kocu duża wygrana. Jedna mila przebiegała trasa czerwona. Czyli ta najgorsza. Cały czas polewana dodatkowo wodą. Udało mi się ukończyć to na 5 miejscu co bardzo mnie ucieszyło.
Dałem z siebie wszystko ale już nie było tego ciśnienia. W końcu swoje zrobiłem. Wspaniała organizacja. Stanąć na podium Mistrzostw Polski, wysłuchać Hymnu Narodowego. To są takie emocje ze trudno mi opisać tego słowami. To wiele dla mnie znaczy. Zwłaszcza ze wiele nad tym pracuje. To setki minut na treningach, wiele odmawianych imprez czy alkoholu. Wiele poświeciłem. Dziękuje wszystkim którzy trzymali kciuki, dopingowali, wspierali, stawiali na nogi, rozpisywali plan treningowy, podtrzymywali na duchu. DZIEKUJĘ!
P.S To dopiero początek!
Gratulacje również dla wszystkich startujących wczoraj. Szczególnie dla debiutujących. Wspaniałe czasy i super oglądać jak wielką sprawia Wam to radość!
źródło facebook