Mistrzowie Polski w drugim meczu Elite Round Ligi Mistrzów mierzyli się w z gospodarzami turnieju, a zarazem obrońcą trofeum – Palmą Futsal. Wyzwanie to było niezwykle trudne, ale to właśnie piękno sportu, że nawet kopciuszek może walczyć jak równy z równym na futsalowych salonach.
W porównaniu do wczorajszego meczu, trenerzy postawili na bardzo dużą rotację zawodników. W meczu występowały praktycznie trzy czwórki. Zawodnicy spędzali proporcjonalnie mało czasu na parkiecie podczas swoich zmian. Cel takiego rozwiązania taktycznego był prosty, zachowanie sił i dotrzymanie tempa.
Długi czas trwała bardzo wyrównana walka, a gra przenosiła się z jednej strony boiska, na drugą. Brawa należą się dla Victora Lopeza. Bramkarz wielokrotnie popisał się swoimi umiejętnościami, ratując lubawian od straty gola. W okolicach dziesiątej i jedenastej minuty Mistrzowie Polski przeprowadzili atak na bramkę rywali. Głównym bohaterem tych akcji był niezawodny Pedrinho. Niewiele brakowało, a wymarzone otwarcie stałoby się faktem.
Tymczasem obrońcy tytułu zaskoczyli dosyć niespodziewanie. Oledghobada ściągnął na prawą stronę dwóch obrońców i podał do środka do czekającego Dos Santosa. Ten nie miał problemu z umieszczeniem piłki w praktycznie pustej bramce. Rywale próbowali zadać jeszcze jeden groźny cios oddając uderzenie przez całe boisko za tak zwany kołnierz Victora Lopeza, tj. pod poprzeczkę. Na szczęście bramkarz i tym razem wykazał się refleksem.
Do wyrównania doprowadził duet „dwóch wspaniałych”. Pedrinho odebrał piłkę pod swoim polem karnym, przebiegł z nią kilka metrów i posłał wręcz perfekcyjne podanie do ustawionego pod bramką Palmy – Jakuba Raszkowskiego. Najlepszy zawodnik zeszłego sezonu, takiej okazji nie marnuje. Remis na koniec pierwszej połowy oznaczał, że marzenia o lidze mistrzów wciąż pozostawały możliwe.
Ależ było blisko! Victor Lopez w swoim firmowym zagraniu ofensywnym wyszedł z piłką, podał do Adriano, a ten dośrodkował do Mrowca, który niestety nieczysto trafił. Mądra gra, odpowiednie wyjścia, skracanie konta strzały, że gospodarze oddawali strzały, ale nie były one wystarczająco celne.
Na osiem minut przed końcem wybrzmiała syrena, jednak nie zwiastowała ona nic dobrego. Przewinienia dopuścił się Cluadinho przy czym był to piąty faul. Od teraz podopoieczni trenera Grubalskiego musieli grać dużo uważniej i bezpieczniej. Dla porównania Hiszpanie mieli zerowy dorobek.
Trwał bramkarski show Victora Lopeza. Przy drugiej bramce zawodników Palmy był niezwykle bliski skutecznej obrony. Bruno Gomes zatańczył z piłką, obracając się mając na plecach rywala. Pierwszy jego strzał zablokował wspomniany bramkarz lubawian, ale futbolówka odskoczyła i trafiła pod nogi rywala, który przy dobitce z ciasnego kąta tym razem był bezbłędny. Na 3:1 swój zespół wyprowadził Oledghobada. Zawodnik naprowadzał piłkę, a następnie uderzył po krótszym słupku. Od tego momentu polska drużyna grała z lotnym bramkarzem, w którego rolę wcielił się Tomasz Kriezel.
Tym razem cudu w Palmie nie było. Wszystko rozwiąże się w sobotę.
Futsal Ekstraklasa
Bramki: Marcelo Dos Santos 13, Bruno Gomes 34, Oledghobada 37 – Jakub Raszkowski 17
P.S.
Dzisiejsze spotkanie to bardzo dobra gra obu zespołów. Wymiana ciosów w dwie strony, ale tylko 1:1 po pierwszej połowie. Spotkanie małego klubu, beniaminka Ligi Mistrzów z ubiegłorocznym triumfatorem po pierwszej połowie kończy się remisem 1:1. W powietrzu wisiała sensacja. Nasi zawodnicy zdeterminowani wyszli do dalszej gry i przez cały czas pokazywali klasę, nie odbiegając od zawodników Palmy ani na krok.
Dopiero w 33 minucie, finezyjną akcją gospodarze turnieju pokonują Victora Lopeza po raz drugi i ponownie wychodzą na prowadzenie. Mamy kilka możliwości wyrównania, cały czas Konstruktorzy pokazują klasę i przyciskają przeciwnika, w 36 minucie przytrafia się drobny błąd w obronie i tracimy bramkę na 3:1. Mimo szturmu w ostatnich minutach nie udaje nam się zmienić wyniku i tak kończymy spotkanie.
Trzeba przyznać, że nasi zawodnicy dali z siebie wszystko. Pokazali dobry futsal i zaangażowanie. Z takimi przeciwnikami wystarcza drobny błąd, albo odrobina braku szczęścia i wyniku już nie da się zmienić. Dzisiejszy mecz był tym, który mógł wyłonić zwycięzcę. Elite Round Grupy D.
W przypadku wygranej awansowalibyśmy do Final Four bez względu na sobotni wynik. W przypadku przegranej niestety nie mamy szans na awans niezależnie od wyników spotkań sobotnich meczów.
Futsal Ekstraklasa
foto Paweł Jakubowski