Przyszedł czas na dokończenie siódmej kolejki FOGO Futsal Ekstraklasy, a w niej Mistrz Polski podejmował beniaminka z Podkarpacia. Wysokie zwycięstwo idealnie odzwierciedla to co działo się na parkiecie. Gospodarz rządzili i dzielili od pierwszych sekund tego meczu.
We-Met pokazał, że można stawić czoło Mistrzom Polski, ale pod uwagę trzeba wziąć ważny fakt. Podopieczni trenera Grubalskiego wrócili wtedy niedawno co z Ligi Mistrzów. Eurobus Przemyśl po dobrym rozpoczęciu sezonu, złapał małą zadyszkę. W ostatnich czterech meczach zdobyli tylko trzy punkty, a ponadto stracili 24 gole.
Okazja i gol. Martin Dosa otworzył wynik w 2.minucie spotkania. Brawa należą się Sebastianowi Grubalskiemu, który zagrał świetnie w pole karne, myląc tym samym wszystkich rywali. Oblężenie nie tyle co połowy, a nawet pola karnego Eurobusiaków trwało w najlepsze. Ci mieli spory problem z wyprowadzeniem akcji.
Sporo przechwytów pod polem karnym, szybko krążąca piłka i wysoki pressing. Goście, prawdopodobnie nieco oszołomieni, sposobem gry lubawian ledwo się obejrzeli, a Ci wyszli już na dwubramkowe prowadzenie. Tym razem akcję skutecznie zamknął Jakub Raszkowski.
Niewiele argumentów mieli zawodnicy z Przemyśla, którzy zaczęli seryjnie tracić gole. Claudinio z aptekarską precyzją wgrał piłkę, a tam Tomasz Kriezel praktycznie wjechał z futbolówką do bramki. W mniej niż sześćdziesiąt sekund później Everton Ferreira dopisał swoje nazwisko do listy strzelców.
Pomimo czterech bramek straty i tak jednym z najjaśniejszych punktów przemyślan był Artur Kuźma. Goalkeeper, lider i ostoja z poprzednich meczów, kilka razy dał popis swoich umiejętności. Stąd taki wynik to i tak najmniejszy wymiar kary. Niestety w sytuacji, gdzie Jakub Raszkowski technicznie podciął piłkę, zawodnik był bez szans.
Gospodarze byli dzisiaj wyjątkowo mało gościnni. Szósta bramka wyłoniła się z chaosu, najpierw niezbyt udany strzał oddał Mrowiec, ale od czego ma się kolegów. Czujne na lewej flance zachował się Grubalski.
Obaj trenerzy zdecydowali się na zmiany w bramce. W szeregach gości dostępu zaczął bronić młody Hubert Zadroga, po przeciwnej stronie Artura Kuźmę zastąpił Roman Koltok. Źle rozpoczęło się drugie dwadzieścia minut dla przyjezdnych. Piłkę pomiędzy własne słupki skierował Arkadiusz Wielgosz.
Z upływem czasu goście coraz śmielej przełamywali defensywę lubawian. Nie dość, że zaczęli stwarzać akcje to te przynosiły realne zagrożenie. Gdy wydawało się, że pachnie honorowym golem, to Tomek Kriezel wykonał przerzut na drugą stronę, tam Kaniewski zgrał piłkę głową, a powinności dokonał Claudinho i to w absolutnie piękny sposób.
Nie mieli litości miejscowi. Tym razem skutecznie wykonany został stały fragment gry. Everton uwolnił się spod krycia defensywy i zdobył swojego drugiego gola w tym meczu. Wynik nie raz, a dwa razy podwyższył Oskar Dmochewicz i to zaledwie w ciągu dwudziestu sekund. Ten młodziutki zawodnik idealnie odnalazł się w polu karnym. Ponadto z defensywą rywala zabawił się Pedrinho i 12:0 w Lubawie stało się faktem.
Trener Robert Kurosz zdecydował się na grę z lotnym bramkarzem, ale i to wykorzystali gospodarze. Pedrinho najpierw przejął piłkę, a następnie skierował ją do pustej bramki.
Bramki: Martin Dosa 2, Jakub Raszkowski 5, 16, Tomasz Kriezel 10, Everton Ferreira 11, 33, Sebastian Grubalski 19, Claudinho 26, Oskar Dmochewicz 36, 36, Pedro Oliveira Silva 37, 37 - Arkadiusz Wielgosz 22 (s)
Futsal Ekstraklasa
foto mz i Paweł Jakubowski