KSC LUBAWA – ÖREBRO 10:2 (3:1)

Opublikowano:

Reprezentanci Lubawy dobrze wiedzieli, że najważniejsze to wziąć sprawy w swoje ręce, a właściwie to nogi. Wysokie zwycięstwo lubawian zwiększyło ich szanse na awans, ale wszystko będzie jeszcze zależne od rezultatu kolejnego spotkania tej grupy.

Strzelecki maraton rozpoczął Claudinho. Jednak wszystko co najważniejsze miało miejsce wcześniej. Jego koledzy z drużyny szybko podawali piłkę pomiędzy sobą, wypracowując dobrą pozycję. Już w poprzednim meczu, zawodnicy z Lubawy pokazali, że stałe fragmenty gry to ich mocna strona podczas tej rundy Ligi Mistrzów. Bramkę na 2:0 zdobył Mateusz Lisowski, który posłał mocny i precyzyjny strzał.

Rywale próbowali zaskoczyć rozegraniem, poprzez wyjścia bramkarza do kreowania akcji. Jedna z takich prób mogła źle się dla nich zakończyć, gdy prawie padł gol samobójczy i to po własnym błędzie. Rehabilitacja przyszła chwilę później. Erik zaskoczył defensywnie ustawionych lubawian. Najpierw naprowadzał piłkę, a następnie oddał mocny strzał, nie do obrony.

Wspominaliśmy już, że stałe fragmenty gry przynosiły podopiecznym trenera Grubalskiego bramkę? Nie inaczej było i tym razem. Pedrinho idealnie z rzutu rożnego wbił piłkę na czekającego Jakuba Raszkowskiego. Najlepszy zawodnik zeszłego sezonu, w takich sytuacjach się nie myli.
 
Na drugą połowę nie wyszedł podstawowy bramkarz Szwedów - Rakvaag, który prawdopodobnie nabawił się kontuzji. W obliczu zmiany pomiędzy słupkami, można było upatrywać większych szans polskiej drużyny. Zawodnicy postanowili wykorzystać ten fakt. Najpierw pięknie akcję rozegrał duet Pedrinho – Raszkowski, następnie „Czarodziej z kraju kawy” oprócz asysty dopisał do swojego dorobku gola, a piorunujące otwarcie drugiej połowy przypieczętował Mateusz Lisowski.

Hat-tricka skompletował Jakub Raszkowski. Uczynił to w piękny sposób, posyłając piłkę nad bramkarzem. Wysokie prowadzenie 7 do 1 spowodowało, że przeciwnicy zaczęli grać z pięcioma zawodnikami w polu. Kontra i rozegranie akcji w przewadze, przyniosło im długo wyczekiwanego gola.
 
Mistrzowie Polski wykazywali się dużą czujnością. W 31. minucie wykorzystali zamieszanie w polu karnym przeciwników, a najlepiej z nich spisał się Everton, który również dopisał swoje nazwisko do listy strzelców. Powiedzieć, że lubawianie dominowali na boisku to nic nie powiedzieć. Drużynowe rozegranie akcji, zakończone przez Pedrinho spowodowało podwyższenie wyniku na 9:2.

Bramek prawdopodobnie „pozazdrościł” kolegom Maciej Jankowski, który przebiegł z piłką od swojego pola karnego, aż na przeciwną stronę parkietu. Najlepsza polska drużyna zeszłego sezonu wykonała najważniejszy krok w tym meczu, odniosła wysokie i przekonywujące zwycięstwo. Nie pozostało nic innego jak oczekiwać na wyniki następnego spotkania.

Bramki: Claudinho 3, Mateusz Lisowski 8, Jakub Raszkowski 16, 22, 26, Pedrinho 22, 33, Mateusz Lisowski 23, Everton 31, Maciej Jankowski 35 – Erik 11, William Gantzhorn 30

Futsal Ekstraklasa