KMF TITOGRAD – KSC LUBAWA 4:4 (1:1). ZDJĘCIA

Opublikowano:

Walka o awans do Elite Round Ligi Mistrzów rozpoczęta. Constract Lubawa, który pisze nową historię swojego klubu, pierwszy meczu z Titogardem na pewno zapamięta na długo.

Lubawianie dominowali na boisku, spychając Titograd do głębokiej defensywy. Wysoki pressing powodował, że rywale zmuszani byli do popełniania błędów czy niedokładnych podań. Piłka niestety jakby zaczarowana nie chciała wpaść pomiędzy słupki, a próbowali między innymi: Jakub Raszkowski czy Everton.

Najgroźniejszą sytuację przeciwnicy mieli w 12. minucie, realnie zagrażając bramce pilnowanej przez Victora Lopeza. Prostopadłego podania w pole karne nie wykorzystał Delic. Gdy wydawało się, że zawodnicy Mistrza Czarnogóry nie są w stanie pokonać lubawian to Ci zaskoczyli z rzutu wolnego. Marković świetnie rozegrał piłkę z autu prosto pod nogi Nikola Cimbaljevicia, który bez problemu pokonał bramkarza.

Odpowiedź przyszła szybko i co ciekawe w najmniej oczekiwanym momencie, bowiem bramkę wyrównująca zdobył… bramkarz Victor Lopez. Zawodnik znany jest z dobrych i ofensywnych wyjść, co wielokrotnie pokazywał w naszej lidze. Teraz wykorzystał swój atut, naprowadzając piłkę spod własnego pola karnego i oddając strzał z kilku metrów. Najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że brawurowa akcja zaskoczyła wszystkich.

Druga połowa rozpoczęła się w najlepszy możliwy sposób, czyli od wyjścia na prowadzenie. Raszkowski, Kriezel i kończący akcję Sendlewski, tak w najprostszy sposób można by opisać ten rozegrany rzut z autu. Radość nie trwała długo. Rywale byli dzisiaj bezwzględni ze stałych fragmentów gry. Aleksandar Obradović idealnie ustawił piłkę z rzutu wolnego i oddał niezwykle precyzyjny strzał.

W 25. minucie sytuacja Mistrzów Polski pod kątem przewinień zrobiła się nieciekawa, bowiem szybko uzbierali limit pięciu fauli.

Prawie wszystkie dzisiejsze bramki padły po stałych fragmentach gry, więc i tym razem nie mogło być inaczej. Piłkę z autu wybijał Pedrinho, jej lot przedłużył Raszkowski, a Kriezel wykorzystał to podanie i było już 3:2. Kacper Sendlewski po raz drugi trafił do siatki, ale chwilę wcześniej wybrzmiał gwizdek sędziego, przez co bramka nie mogła zostać uznana.

Lubawianie i tym razem oddali prowadzenie. Własny błąd kosztował ich wiele. Victor Lopez wyszedł z bramki do rozegrania, wymieniając się podaniami z Pedrinho. Nikola Cimbaljević wyczuł zamiary i w idealne tempo przejął piłkę. Nie pozostało mu nic innego jak oddać celny strzał na pustą bramkę, co właśnie uczynił.

Wspomniany wcześniej, przekroczony limit fauli miał decydujące znaczenie w 36. minucie kiedy to Everton dopuścił się nadprogramowego przewinienia. Sędziowie automatycznie podyktowali przedłużony rzut karny, który wykorzystał Filip Marković.

Końcowe sekundy meczu i walka o wyrównanie oznaczało tylko jedno, grę z lotnym bramkarzem. Żółtą koszulkę założył Tomasz Kriezel i to on był jednym z bohaterów decydującej akcji. Zawodnik sprytnie odegrał piłkę piętką, a Obradović skierował ją pechowo pomiędzy własne słupki, myląc tym samym swojego bramkarza i ustanawiając remisowy wynik tego meczu.


Bramki: Nikola Cimbaljević 15, 35, Aleksandar Obradović 24, Filip Marković 36 – Victor Lopez 16, Kacper Sendlewski 23, Tomasz Kriezel 27, Aleksandar Obradović 40 (s)


Fogo Futsal Ekstraklasa  foto Paweł Jakubowski  i  Bartosz Kluba Fotografia