AZS UŚ Katowice - Constract Lubawa (1:3) 1:5

Opublikowano:

Do Katowic przyjechał Constract Lubawa. Analizując sytuację w tabeli większą szansę na zwycięstwo mieli goście. Gospodarze dobrze rozpoczęli ten mecz, wchodząc jako pierwsi na prowadzenie. Od tamtej pory skutecznie do bramki strzelali jednak tylko futsaliści Konstruktorów.

Po ostatnim remisie Konstuktorów z Piastem Gliwice, Ci pierwsi spadli na pozycję wicelidera. Od pierwszego miejsca dzieli ich… zaledwie jeden punkt, jednak w obliczu nadchodzącej fazy play-off każde zwycięstwo wydaje się tym cenniejsze. W innej sytuacji są katowiczanie, którzy bronią się przed strefą spadkową. Przed meczem ich „zapas” wynosił 3 punkty.
 
Od początku dobrze w bramce spisywał się Kozlov Yevhenii. Jego koledzy z pola dobrze weszli w mecz, sprawiając tym samym małą niespodziankę. Na prowadzenie wyszli po stałym fragmencie gry, gdy z rzutu rożnego piłkę wybijał Matheus Lemes. Piłka leciała blisko słupka i tym zaskoczyła Grzegorza Okuniewskiego.

Strata bramki sportowo rozzłościła lubawian, którzy coraz częściej znajdowali się pod bramką rywali. Jedna z takich akcji zakończyła się sukcesem. Pedro Oliveira Silva popisał się genialnym przeglądem pola, dostrzegając niepilnowanego Raszkowskiego, który tylko „dołożył nogę” i wyrównał wynik. Rezultat mógłby być jeszcze wyższy, ale Kriezel po szybkiej kontrze trafił w słupek.
  
Druga bramka dla katowiczan padła po ich błędzie w defensywie. Piłkę przejął Paweł Kaniewski, wykorzystując zbyt bliskie rozgrywanie piłki we własnym polu karnym przez rywali. 15. minuta zmieniła stan meczu. Piłkę z linii bocznej wybijał Raszkowski, a na podanie wśród futsalistów z Katowic czekał osamotniony Ivan Feliz Malaguti sprytnymi zwodami minął rywali i zapisał się na liście strzelców. Co ciekawe od tej pory większą inicjatywę mieli gospodarze. Jackowski pięknym strzałem mógł zdobyć kontaktowego gola, a jeszcze lepszą szansę miał Tomasz Golly, jednak do przerwy wynik nie uległ zmianie (1:3).

Piorunujący początek drugiej połowy w wykonaniu gości. Już w 22. minucie gola numer cztery dla swojego zespołu zdobył Jakub Raszkowski. W kolejnej akcji Malaguti cudem uratował swój zespół od straty, wybijając piłkę z linii bramkowej.

 
Stały fragment gry i… bramka. Pedrihno wybijał z rzutu rożnego, w polu karnym czekał Raszkowski. Jego strzał odbił Kozlov Yevhenii, ale piłka trafiła pod nogi Ivana Feliza. Ten szansy nie zmarnował i po raz drugi zapisał się na liście strzelców. Katowiczanie raz po raz próbowali przedrzeć się przez szeregi rywali. Bliski zmiany wyniku był między innymi Matheus Lemes, ale dobrze w bramce spisał się Grzegorz Okuniewski.

Bramki: Matheus Lemes 5 - Jakub Raszkowski 8, 22, Pawel Kaniewski 11, Ivan Feliz 15, 27
 

Futsal Ekstraklasa