Pożegnanie śp. Tomasza Łupaczewskiego

Opublikowano:

15 października mieszkańcy Lubawy i przyjaciele z różnych stron naszego kraju żegnali 51-letniego przyjaciela, kolegę, niezwykle sympatycznego człowieka - Tomasza Łupaczewskiego.

Tomek był dobrym, przyjacielskim i otwartym dla ludzi człowiekiem. Zawsze z poczuciem humoru, potrafił inspirować innych. Nie szukający poklasku, ale był człowiekiem znanym ze swoich osiągnięć sportowych w tenisie stołowym i ziemnym, kilkukrotny mistrz naszego miasta w tych dyscyplinach, grał w siatkówkę, zajmował się także sportami walki. Ale jak to w życiu bywa, doznał kontuzji nogi i kariera sportowa  się skończyła. Tomek podobnie jak wielu ludzi w tym wieku znalazł sobie kolejną pasję - motocykle. 

Msza święta pogrzebowa za śp. Tomasza została odprawiona w kościele św. Anny w Lubawie, której przewodniczył ks. Pawel Śliwiński oraz ks. proboszcz Rafał Giedrojć z Liwy - przyjaciel motocyklistów. Tłumy wiernych uczestniczyło we mszy świętej pogrzebowej. Słowa do wszystkich skierował ks. Paweł mówiąc m.in.

- Droga rodzina, krewni, sąsiedzi, przyjaciele, bracia połączeni przez wspólną pasję do motocykli. Dziś gromadzimy się by pożegnać  jednego z Nas. Jedną z tych osób,  która tutaj w naszą społeczność wpisuje się bardzo wyraźnie. O której wielu z Was mogłoby godzinami  wspominać śp. Tomasza. I towarzyszy nam to pytanie. Czy nie za szybko? Po ludzku odpowiadając, to zdecydowanie za szybko, bo Tomasz miał wiele planów, pomysłów, tak wiele rzeczy było jeszcze przed Nim.

- Jednak nie chcemy popadać w rozpacz, dlatego gromadzimy się w świątyni parafialnej, dziś na dnie  naszego serca oprócz smutku i łez zaczyna kiełkować nadzieja, że to dzisiejsze spotkanie nie jest ostatnim pożegnaniem, ale jest dla nas wszystkich etapem przejściowym, że spotkamy się w Niebie i będziemy na powrót razem, będziemy dalej rozmawiać.

- W liście świętego Pawła Apostoła do Rzymian apostoł pisze „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie”. I dziś wasza obecność tutaj jest potwierdzeniem tego, że śp. Tomasz nie żył dla siebie. Żył dla swoich najbliższych, rodziny, krewnych, przyjaciół i dzielił się swoja pasją z innymi, więc jeżeli nie żył dla siebie, to nie umarł dla siebie!  Umarł dla Nas, by żyć przed Bogiem i dziś  Bóg przyjmie go do swojej  Chwały -  zakończył kazanie ks. Paweł.

Następnie w asyście rodziny, kolegów, przyjaciół, kondukt żałobny motocyklistów udał się na cmentarz miejski, gdzie został pochowany. 

(mz) 
foto: archiwum rodzinne