Carillon – Co to takiego? Rozmowa z Anną Kasprzycką pochodzącą z Lubawy carillonistką

Opublikowano:

Anna Kasprzycka carillonistka i realizatorka dźwięku. Pochodzi z Lubawy, z którą rodzinnie związana jest do dziś. Edukację muzyczną rozpoczęła w wieku lat 8 w Ognisku Muzycznym w Lubawie. Naukę kontynuowała w Państwowej Szkole Muzycznej im. T. Bairda w Iławie oraz w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Olsztynie. W 2003 uzyskała tytuł magistra sztuki na kierunku Teorii Muzyki Akademii Muzycznej w Gdańsku.

Gra  na carillonie, instrumencie muzycznym będący zespołem co najmniej 23 dzwonów wieżowych, na których można grać za pomocą specjalnej klawiatury. Na świecie znajduje około 640. Najcięższym na świecie carillonem jest instrument w kościele Riverside w Nowym Jorku (to jeden z kilku instrumentów ufundowany przez rodzinę Rockefellerów): waży ponad 100 ton, z czego najcięższy z dzwonów waży 20 ton.

Oprócz zachowanych historycznych instrumentów (za rok powstania carillonu uznaje się rok 1510) na całym świecie corocznie inauguruje się nowe carillony. W Polsce mamy 3 czynne carillony, wszystkie w Gdańsku: na wieży kościoła św. Katarzyny, na wieży Ratusza Głównego Miasta oraz carillon mobilny Gdańsk. Właśnie z tym ostatnim pani Ania gościła w 2011  roku w Sanktuarium w Lipach w ramach Festiwalu „Tour de Carillon”, gdzie odbył się  koncert „Dzwony Heweliusza”.

Pani Aniu dlaczego spośród wszystkich instrumentów, wybrała Pani właśnie ten - Carillon?

Carillon sam w sobie bardzo mi się podoba. Uważam, że jest to instrument piękny, subtelny (pomimo swoich rozmiarów) no i bardzo oryginalny. Ponadto, gra na nim wiąże się z wyjazdami, które uwielbiam. Repertuar, który wykonuje się na carillonie jest bardzo szeroki, to też mi bardzo odpowiada. Wydaje mi się, że te właśnie aspekty zadecydowały o tym, że postanowiłam związać z nim swoje zawodowe życie.  
Do niedawna bardzo ceniłam sobie na wieży niedostępność: do niedawna można mnie było tylko słyszeć. Podczas koncertów było się samemu w wieży. Teraz czasy się zmieniły i bardzo wiele, o ile nie większość koncertów jest transmitowanych, czy to na monitory, które są umieszczone dla żywej publiczności pod wieżą, czy transmitowane do internetu. Nie jest to dla mnie jakaś bardzo komfortowa sytuacja ale sprzyja to popularyzacji instrumentu więc zgadzam się na oddanie tej cząstki tajemnicy.

Minęło 10 lat od ostatniego Pani koncertu w Lubawie. Co zmieniło się w tym okresie w Pani życiu zawodowym i nie tylko?

Długo zajęła mi odpowiedź na to pytanie, bo cały czas nie mogę uwierzyć, że to już 10 lat.. :)
Dużo się wydarzyło, aż nie sposób o wszystkim napisać. W 2014 roku ukończyłam studia carillonowe w Królewskiej Szkole Carillonowej w Mechelen w Belgii. Udało mi się zagrać wiele koncertów w w większości państw europejskich a także w bardziej egzotycznych miejscach, np. w Jerozolimie, na Ukrainie, w Rosji. Koncerty carillonowe już 3 razy zawiodły mnie do Stanów Zjednoczonych. W 2017 roku udał mi się przeżyć wspaniałą przygodę: spędziłam 3 miesiące na stażu w mekce carillonistów czyli Bok Tower Gardens na Florydzie. Jak wyjeżdżałam z Polski była dość paskudna, ciemna i zimowa pogoda. Na Florydzie, po kilkunastu godzinach lotu – lato jak w najlepszych tygodniach w Polsce.

Jeden z carillonistów powiedział kiedyś, że Bok Tower Gardens to carillonowe niebo; jest tam wszystko co carilloniście do szczęścia potrzebne: piękny i bardzo dobrze utrzymany instrument, usytuowany w bajecznym, stworzonym pod kątem carillonu ogrodzie, liczna i entuzjastyczna publiczność i coś, co się nie zdarza nigdzie indziej na świecie... czyli możliwość grania po zmierzchu (najbliżsi sąsiedzi mieszkają na tyle daleko, że dobiegają do nich jedynie delikatne dźwięki carillonu, które nie dość, że im nie przeszkadzały to wręcz się nimi cieszyli podczas wieczorów spędzanych na tarasie!).

Po skończonym stażu skorzystałam z faktu bycia w tak wyjątkowej lokalizacji i zwiedziłam południe Florydy czyli Miami i południowe wyspy, tzw. Keys a stamtąd poleciałam na pobliską Kubę. Zarówno staż jak i ta podróż to jeden z najszczęśliwszych okresów mojego życia .
W ubiegłym roku udało mi się zrealizować interesujący projekt w ramach rezydencji artystycznej w Kownie: dźwięki carillonu oraz nagrane przez mnie (przy pomocy mojego brata Karola) dźwięki miasta połączyłam w kompozycję. Mam nadzieję, że był to nie jedyny a pierwszy z serii utwór, który stworzę jeszcze dla kolejnych miast.

Ważne są dla mnie także projekty gdańskie, gdzie udało się zrealizować kilka własnych (i chyba udanych) projektów popularyzujących carillon: dla dzieci z grupą cyrkową oraz teatrem lalkowym. W 2019 roku miała miejsce plenerowa milonga carillonowa: ludzie tańczyli tango na skwerze do muzyki wykonywanej przeze mnie na carillonie wraz z grupą 4 muzyków. Było magicznie.. Niestety, póki co wydarzenia tego nie udało się nigdzie powtórzyć ale nie tracimy nadziei :)
Mam też swój duet z .. flecistką Katarzyną Czubek. Połączenie może wydać się zaskakujące ale brzmimy razem naprawdę znakomicie! W tym roku znów zagramy wspólne koncerty, m. in. w ramach Gdańskiego Festiwalu Carillonowego.

Ubiegły rok był dla mnie bardzo ciężki, ale jednocześnie przełomowy i przynoszący zmiany. Na szczęście, 2021 już od początku był łaskawszy i mam nadzieję, że ta tendencja wzrostowa zostanie .
Od kilku lat regularnie koncertuję jako carillonistka w Berlinie. Bardzo lubię to miasto i mam nadzieję, że będę miała jeszcze wiele okazji do koncertowania na tamtejszych 4 carillonach.

Koncertowała Pani po świecie, który według Pani oceny carillon brzmi najpiękniej i czy można w jakiś sposób oceniać indywidualnie każdy z tych instrumentów? Do którego czuje Pani największy sentyment?


Pewne kryteria są obiektywne, jak na przykład prawidłowe zestrojenie dzwonów ze sobą czy bogactwo dźwięku samych dzwonów. Ale jeśli te warunki zostaną spełnione, a w zdecydowanej większości przypadków tak jest, to już który instrument uważamy za piękniejszy zależy od gustu, też pewnie trochę od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni czy sentymentu. Ja dużym sentymentem właśnie darzę gdańskie carillony, szczególnie ten w kościele św. Katarzyny. Bardzo lubię także carillony z nieczynnej już niestety brytyjskiej ludwisarni Taylor. Jednym z nich jest właśnie wspomniany wcześniej instrument w Bok Tower Gardens na Florydzie.

Pani Aniu, co uważa Pani za swój największy sukces?

Chyba to, że nie tracę wiary i entuzjazmu chociaż nie zawsze jest łatwo.

Kim się Pani inspiruje, wykonawcą..., kompozytorem...?

Spotkałam w swoim życiu zawodowym sporo inspirujących postaci, trudno wymienić kogoś, żeby nie pominąć kogoś innego... Poza tym są to postacie znane głównie w świecie carillonowym więc te nazwiska niewiele czytelnikom powiedzą.  Słucham dużo muzyki klasycznej różnych epok i stylów i to mnie najbardziej inspiruje. Bardzo lubię również jazz i muzykę elektroniczną. Jak mi było przykro jak przeczytałam informację o rozejściu się duetu Daft Punk.. Oprócz tego prawdziwy, rdzenny folklor, szczególnie śpiewany, bardzo do mnie przemawia. A jeśli miałabym wziąć na bezludną wyspę nagrania jednego kompozytora to byłby to Szostakowicz.

Pani Aniu, jakie plany w najbliższym okresie i gdzie można Panią usłyszeć w najbliższym  czasie.

Właśnie jestem w drodze do Berlina, gdzie zagram koncert w niedzielę, 16 maja. Do Berlina wrócę jeszcze raz we wrześniu. Od tego roku regularnie koncertuję także w Gdańsku. Niedawno potwierdziło się zaproszenie na festiwal carillonowy do Rosji, w której już koncertowałam, w 2012 roku. Wtedy był to Sankt Petersburg i carillon na wieży twierdzy Piotra i Pawła. Tym razem pojadę na festiwal do Biełgorodu, gdzie tamtejsza filharmonia ma carillon mobilny i na nim, przez tydzień wraz z innymi carillonistami będę koncertować po okolicy. Bardzo się na ten wyjazd cieszę. Niezmiennie zapraszam do Gdańska, gdzie koncerty odbywają się co tydzień w piątki i soboty, od początku pandemii można ich słuchać i oglądać na facebooku.
Czas jest nadal dość niepewny więc mam nadzieję, że wszystko co potwierdzone odbędzie bez przeszkód. Jak również inne wydarzenia, które są jeszcze w trakcie potwierdzania .

Dziękuję za rozmowę, zdjęcia z miejsc w których Pani koncertowała i do zobaczenia w Lubawie.

Do zobaczenia! W Lubawie jestem regularnie, wspaniale byłoby móc wrócić tam kiedyś z carillonem.

Marian Żuchowski

zdjęcia: Michał Witkowski, Paweł Matuszewski i archiwum prywatne