Ledwo co udało się ochłonąć po fantastycznym spotkaniu pierwszej kolejki rewanżowej w Toruniu, a już trzeba było mierzyć się z kolejnym zespołem. Tym razem na własnym boisku Constract mierzył się z Red Devils Chojnice, spoglądając kątem oka na tabele od razu było wiadomo, ze będzie to pojedynek zupełnie inny niż ten z przed tygodnia.
Wzmocnienia jakich dokonali rywale na przełomie roku wskazywały na to że widmo spadku zajrzało w oczy Chojniczanom, a Ci nie mają zamiaru po raz kolejny lądować w I lidze.
Dla Constractu to kolejny test na mentalność i cierpliwość, bycie „papierowym faworytem” nie zawsze jest komfortowe, a kiedy rywal nie ma nic do stracenia wydarzenia łatwo łapią niespodziewany przebieg.
Od pierwszej minuty tego spotkania, trudno było dostrzec różnice miejsc w ligowej tabeli. Goście wykazywali się spokojem i pewnością siebie, a Constract szukał odpowiedniego dla siebie rytmu, w konsekwencji pierwsze minuty wyglądały dość niemrawo, a stroną przeważającą byli goście.
Constract z każdą minutą naciskał coraz bardziej, wysoki dynamiczny pressing dawał coraz lepsze rezultaty w postaci kłopotów z wyprowadzeniem piłki Czerwonych Diabłów. To właśnie problemy z wyjściem z pressingu, otworzyły drogę do pierwszego gola w tym spotkaniu, a błędy gości wykorzystał Pedrinho.
Constract prowadził, ale nie był w stanie zdominować dobrze funkcjonującej ekipy z Chojnic. W momencie pojawienia się na boisku czwórki z Pedrinho i Sebastianem Grubalskim Constract zdecydowanie przyspieszał, ale dobra postawa Sebastiana Kartuszyńskiego w bramce gości nie pozwalała odskoczyć na większą przewagę bramkową. 1:0 do przerwy nie mogło dać spokoju i wytchnienia przed drugą odsłoną.
Druga część gry to kontynuacja wyrównanej potyczki, indywidualności Constractu od czasu do czasu wprowadzały zamieszanie w szeregach obronnych gości to efekt bramkowy przyszedł dopiero w 28 minucie, od te czasu obraz gry uległ dużej zmianie. Nie mający nic do stracenia Chojniczanie rzucili wszystkie siły do ataku, a prosty błąd sprawił że zdobyli bramkę kontaktową, zaistniała sytuacja rozbudziła gości na dobre, Ci idąc za ciosem w 30 minucie zdołali wyrównać wynik spotkania.
Przez chwilę można było odczuć małą konsternację, kibice pokazali, że wyjazd do Torunia bardzo ich zintegrowała i w najważniejszym momencie dali sygnał do walki. Pedrinho i Grubalski po raz kolejny zaprezentowali swoją maestrię ponownie wyprowadzając zespól na prowadzenie. Poirytowani rywale coraz częściej faulowali, a nieco za bardzo rozgrzany Storozhuk w przeciągu 5 minut dwukrotnie oglądał żółty kartonik i w konsekwencji czerwona kartka wykluczyła go z dalszej części gry.
Gra z przewagą jednego gracza długo nie przynosiła rezultatu bramkowego i kiedy wydawało się przewaga zawodnika gola nie przyniesie Pedrinho postanowił załatwić sprawę w pojedynkę minął dwóch rywali, huknął po poprzeczkę i podwyższył prowadzenie na 4:2. Red Devils nie złożyli jednak broni walcząc do ostatniej sekundy, bramkę na 3:4 autorstwa Morada zdobyli na 2 minuty przed końcem, po raz kolejny fundując nam spore nerwy w końcówce. Prowadzenie udało się jednak dowieść do końca i zainkasować 3 punkty, które w rezultacie pozwoliły awansować na 3 miejsce w tabeli. Dochód z biletów i licytacji w kwocie 5199.33 zł w całości zostanie przekazany na konto Julki Rówczynskiej.
Dawid Kleina
foto Paweł Jakubowski