Rozgrywki Halowego Pucharu Polski z wiadomych powodów nie są sprawą priorytetową w tym sezonie. Są za to doskonałą sposobnością do rozgrywania meczy na poziomie wykraczającym po za ten z większości meczów w pierwszej lidze.
Mecz Constractu Lubawa z ekstraklasowym UG Gdańsk to przede wszystkim doskonała okazja do tego, żeby zagrać mecz na wyrównanym poziomie, w którym mimo całej dramaturgii do której zaraz dojdziemy mecz na utrzymanie koncentracji przez pełen wymiar czasowy.
Mecz z Uniwersytetem Gdańskim to również kilka innych smaczków i niewyrównanych rachunków, zarówno tych ligowych z sezonu 15/16 jak i potyczek pucharowych które też nie były korzystne dla Constractu.
Inny paradoksem była obecność w składzie przeciwników, byłego zawodnika KS Constract Dawida Kawki. Torunianin nie zagrzał miejsca w drużynach z Torunia, w Lubawie też nie odegrał znaczącej roli, nie przeszkadza mu to jednak kontynuować przygody z futsalem na najwyższym szczeblu rodzimych rozgrywek.
Początek spotkania od razu pokazał, że przeskakujemy na inny poziom. Już w pierwszej minucie Tomasz Poźniak dostał o pół metra za dużo miejsca po prawej stronie i bez zastanowienia uderzył w kierunku dłuższego słupka bramki Pedro Rosario ten, choć musnął piłkę opuszkami palców nie uchronił gospodarzy od straty pierwszej bramki. Stało się jasne, że 1/8 nie przyjdzie łatwo.
Łatwo natomiast udało się otrząsnąć po zaskakująco mocnym uderzeniu gości. Constract ruszył do ataku, bez problemu organizował swoje ataki. Założeniem na pierwsze minuty z pewnością było sprawdzenie umiejętności bramkarza przyjezdnych, miały w tym pomóc liczne uderzenia z dystansu.
Kilka naprawdę groźnych strzałów padło łupem Jakuba Chodorowskiego, a najgroźniejsze autorstwa Bartłomieja Piórkowskiego wylądowało na poprzeczce. Dobra gra, przewaga kontrola nad wydarzeniami wysoki pressing to wszystko było w grze Constractu, nie było jednak bramek, a rywal choć zmuszony do defensywy kontrował niezwykle groźnie, Constract na szczęście mógł liczyć na „Bramkarski trans” Pedro Rosario, który kolejnymi interwencjami wchodził na coraz wyższy poziom, a swoją ekspresyjnością podrywał kibiców i cały zespół do gorącego kibicowania i jeszcze większej walki na boisku.
Posiadanie piłki i nieustanne ataki choć nie przynosiły goli przynosiły kolejne przewinienia zawodników UG którzy na 6 minut przed końcem I połowy zebrali ich „całą rękę”. Atmosfera była coraz gorętsza, na ławce gości niezadowolenie z decyzji arbitrów coraz głośniej komunikował, były bramkarz, na dzień dzisiejszy trener Gdańszczan Jacek Burglin. Nerwy w niczym nie pomogły kiedy 6 przewinienie stało się faktem, strzał Bartka Piórkowskiego był nie do obrony i Constract zasłużenie wyrównał.
Goście odpowiedzieli grą z przewagą jednego gracza w polu, jednak na nie wiele się to zdało. Najpierw Daniel Sass mógł skierować piłkę do pustej bramki, chybił jednak o kilkanaście centymetrów. Co się odwlecze… Kolejne przewinienie na koncie Ekstraklasowicza i kolejna bramka Bartka Piórkowskiego z 10 metra. Do przerwy 2:1 prowadzi Constract, ale ostateczny wynik był kompletną zagadką przed druga połową.
W drugiej części obraz gry niewiele się zmienił Constract przeważał, UG kontrowało świetnie bronił Rosario, ale do czasu Tomasz Poźniak jak na kapitana przystało po raz kolejny zaprezentował strzał na najwyższym ekstraklasowym poziomie dając remis swojej drużynie. Constract nie czekał od razu rozpoczął szukanie szans na odzyskanie prowadzenia, pomóc w tym mieli nie grający w pierwszej połowie Sylwester Kieper i wracający po kontuzji Jakub Raszkowski, pierwszy nie błyszczał drugi natomiast od razu dał próbkę swoich możliwości najpierw w akcji jeden na jeden później przy próbie rozegrania rzutu wolnego, choć nie udanej ale zagranej z pomysłem i wyczuciem.
Chwilę później w podobnej sytuacji wszystko wskazywało na to, że Raszkowski jeszcze raz otrzyma swoją szansę, tak też pomyślała drużyna gości, całkowicie odpuszczając krycie Arkadiusza Budzyna, który wykorzystał swoją szanse i odzyskał prowadzenie dla Constractu Lubawa. Odpowiedz była oczywista, UG w przewadze chciał odzyskać chociaż remis. Constract świetnie bronił, a coraz bardziej zdenerwowani rywale popełniali błędy i dopuszczali się kolejnych przewinień.
Do pustej bramki uderzał Maśkiewicz, myląc się nieznacznie, nie pomylił się mając zdecydowanie bliżej do pustej bramki Paweł Ossowski, który w swoim stylu zaliczył bardzo łatwą bramkę, która potwierdziła tylko przewagę Constractu w tym meczu dając awans do kolejnej rundy, ale przede wszystkim kolejny zastrzyk pewności siebie i doskonale przetarcie przed zbliżającym się meczem sezonu z Malepszy Leszno. (dk)