Mateusz Krawiecki pokonał trasę 100 km podczas BIEGU RZEŹNIKA ULTRA 2015

Opublikowano:
Serdecznie gratulujemy naszemu Biegowemu koledze Mateuszowi Krawieckiemu - który pokonał trasę 100 km w najcięższym Biegu w Polsce jakim jest Bieg Rzeźnika Ultra.

Poniżej przedstawiamy całą relację z biegu okiem Mateusza - miłej lektury!!! Warto przeczytać tę biegową przygodę:

Tydzień przed klasykiem. Pierwsza edycja. W zamyśle organizatorów impreza dla tych, którzy szukają większych wyzwań niż Rzeźnik klasyczny (77km) na który lekceważąco machają ręką. Dystans to 140 km i 6300 m przewyższeń. Na szczęście organizatorzy dopuścili możliwość zejścia z trasy wcześniej, ukończenia wyścigu i bycia sklasyfikowanym na krótszym dystansie.

Bieg planowałem już w styczniu. Nie mając żadnego doświadczenia w biegach ultra i górskich - oczywiście popełniłem wiele błędów. Niestety, debiutant ma tak zawsze - niezależnie od dystansu.

Na miejsce dojechałem 5 h przed startem co również nie było dobrym rozwiązaniem. Po 680 kilometrowej podróży byłem zmęczony i nie wyspany. Za to w bojowym nastroju i ciekawy wyzwania. Odebrałem pakiet startowy i udałem się na nocleg - zdrzemnąć się chociaż 2 godziny.

Oczywiście serce tak mocno biło ze nie możliwym było zaśnięcie . Cały dzień utrzymywała się bardzo ładna pogoda. Niestety,dwie godziny przed startem zaczęło padać. Miejscowi mówią,że to normalne i że każdy Rzeźnik jest deszczowy.

Na godzinę przed startem musiałem się zameldować na odprawie obowiązkowej.Mieliśmy szkolenie jak zachować się w przypadku spotkania bądź ataku niedźwiedzi, które miały akurat okres rozrodczy i są bardzo nerwowe.

Startujemy o 22:00 i będziemy biec w środku nocy po dzikich, górskich terenach. Należy wziąć odpowiednią ilość zaopatrzenia na pierwsze 50 km bez wsparcia. Trudno. To jest ultra, trzeba sobie radzić.. Jest mokro, lekko chłodno. Dla mnie warunki idealne. Pada, jest błoto, nie mam nic przeciwko. W takich warunkach biega mi się najlepiej. Startujemy!!.

Poznałem dwóch bardzo doświadczonych ultrasów i ich się trzymałem. Na początek 13 km biegliśmy lekko w górę szeroka, szutrowa drogą. Bardzo spokojnie. W końcu droga się kończy i wchodzimy w szlak. Podejście może i strome, ale mam świeże nogi, nie czuje zmęczenia.


Biegniemy granicznym, porośniętym lasem grzbietem. Trasa jest stroma, ale dobrze widoczna. Organizator oznaczył trasę ustawiając, co jakiś czas małe lampki wbijane w ziemię i fosforyzujące słomki. Mijają godziny w ciemności. Druga, trzecia, czwarta. Cieszę się biegiem. Dużo rozmawiamy, żartujemy sobie. Atmosfera naprawdę wspaniała. Skupiam się na wysiłku i na tym, by się nie potknąć na kamieniach i korzeniach. Na 35 km dopada mnie lekki kryzys.

Radzę sobie z nim, zaciskam pięści i biegnę dalej. Niestety później koczy się picie w plecaku i zaczyna się robić naprawdę ciężko. Znajdujemy strumień, niestety było zbyt późno i organizm przy takim wysiłku bez nawodnienia już dał o sobie znać i dopada mnie drugi kryzys.

Zaliczamy Małą Rawkę i zbiegamy do Ustrzyk. Jest więcej z górki na tym etapie. Niestety-  zbiegać w takich warunkach nocą po kamieniach jest bardzo niebezpiecznie. Doświadczeni koledzy żartują,że jeszcze przed nami 8 kryzysów i 9 zmartwychwstań. Zaczyna wstawać świt. Wbiegamy na łącznik asfaltowy 6 km miedzy Ustrzykami a Wołosatymi. Ulga dla nóg!!!

Mam już dość zbiegów, są mordercze! Wole zdecydowanie podchodzić. Dobiegam do punku kontrolnego na 51 km.

Śniadanie. Najwspanialsze jakie kiedykolwiek jadłem. Ryż z cynamonem,polany słodka śmietaną i pieczone ziemniaki. Zjadłem wszystko, nawet była dokładka. Uzupełniam cole i izotonik w plecak , biorę żele, przebieram się na tym trzepaku. Mogę skończyć- jednak biegnę dalej.

Świt zamienił się w poranek, robi się coraz słoneczniej, choć jeszcze chłodno. Rosa i wschód słońca nad połoninami to coś wspaniałego. Myślę sobie- warto było tu być. Dalej szlak wiedzie wijącą się pod górę drogą w stronę Przełęczy Bukowskiej. Z Przełęczy skręcamy w lewo, znowu na górski szlak. Wchodzimy ponad partię lasu, na Połoninę Bukowską i Bukowe Berdo.

Kilka razy płoszę sarny biegające po zboczach wzgórza. Innym razem widzę drapieżnego ptaka niosącego w szponach jakiegoś węża. Oznaczenia trasy biegu są tu tylko na skrzyżowaniach, w punktach niepewnych. Wszędzie indziej biegnie się po prostu trzymając szlaku. To wystarcza. Robimy wszystko wedle instrukcji. Jest drzewo, na nim strzałki sprayem, że trzeba skręcić. Wchodzimy w jakieś chaszcze. Na kilku drzewach widać oznaczenie szlaku potem te oznaczenia gdzieś giną. Dookoła gęstwina, pokrzywy i jakieś bagno utworzone z rozlanego strumienia. Dochodzimy do kępy jeżyn, tu już ścieżki nie widać wcale.

Oznaczeń szlaku ani taśm znaczących trasę biegu też nie. Brodzę po kostkę w wodzie. No nie wierzę, że nas tu wpuścili. Intuicja dobrze podpowiadała, biegliśmy dobrze. Biegacze za nami znali drogę i dołączyłem do nich. Do położonego na 80. kilometrze schroniska studenckiego „Koliba” pod przełęczą Przysłup Caryński dobiegam sam. Tak jak i na wszystkich innych punktach pomocna i zagrzewająca do walki obsługa pomaga mi uzupełnić zaopatrzenie. Chwytam dwa ciepłe racuchy, podjadam i popijam wszystko, co jest.

Czuję, że potrzebuję energii, więc muszę jeść. Usiłuję przywrócić równowagę żołądkową. Następny etap to połoniny znane z trasy klasycznego Rzeźnika. Od północy wspinam się na Połoninę Caryńską. Podejście na końcówce jest strome, do tego słońce zaczyna coraz mocniej smalić. Tego się obawiałem. Czuję, jak z minuty na minutę uchodzą ze mnie siły. Przez cały czas przestrzegano mnie właśnie przed tym etapem. Właściwie to twierdzili,że i tak nie ''skosztuje tej przyjemności'' i nie dobiegnę do tego miejsca jako debiutant.

Nie znali mnie jeszcze. Dalej zbiegamy do Berehów i na Połoninę Wetlińską, mijamy chatkę Puchatka ( Tak się nazywa schronisko) Piekielnie trudne i długie podejście, prawa stopa boli mocno, mam odciski i odparzenia. Biegnę, a raczej toczę się do mojej mety.

Do tego żar z nieba się leje, naprawdę nie jest lekko, kilka kryzysów znowu, 17 godzina walki. Usiłuję pomimo bólu normalnie stawiać stopę, bo stawianie jej krzywo przez dalszą część trasy może wywołać dużo poważniejsze problemy niż odciski, otarcia czy odparzenia.

Biegnę od dwóch godzin zupełnie sam, godzinę wcześniej mija mnie jeden biegacz. Pytam się ile jeszcze do setnego kilometra. Mówi,że nie więcej niż 3 km. Myślę sobie super! Biegnę dalej, czas mija, kilometry w górach strasznie się dłużą i nie można ich porównać do płaskich zawodów.

Chęć do walki mam , boląca stopa ciągle daje o sobie znać, ciągnę ja za sobą właściwie, zbiegam z Połoniny w dolinę do lasu. Teren lepszy, nie tak stromy. Niestety brak koncentracji spowodował,że pomyliłem trasę, zgubiłem się.

Oglądam w telefonie gdzie jestem, zboczyłem z trasy sporo, nawet nie wiedziałem kiedy. Nie wiem co robić, chciałem znaleźć skrót i dzwonię do organizatora biegu.

Niestety, wszystkie numery zajęte. Zdecydowałem się połączyć z GOPRem - nie widząc innej możliwości. Uspokoił mnie i prosił bym podał współrzędne. Niestety, zgubiłem zasięg. Postanowiłem wrócić tą trasą pod górę jeszcze raz. Odnalazłem szlak i pobiegłem dalej .

Nie zamierzałem się przecież poddawać. Dobiegam do leśniczówki. Kibice mówią,że jeszcze 2 km. Uwierzyłem im na słowo ponieważ słyszałem już samochody na drodze. Ucieszyłem się.

Nie miałem już sił zrobić sprintu jak zawsze na mecie. Po drodze zrobiłem zdjęcie strumykowi, bardzo malowniczemu ! Jestem, niesamowita radość, że widzę ludzi i tych z którymi pokonałem większość dystansu. Położyłem się na trawie i musiałem chwilkę do siebie dojść.

Podobał mi się pamiątkowy medal i zielone bluzy „finisherów” od firmy NEWLINE. To była przygoda życia. Zawody ponad moje obecne możliwości. Jednak mam to co chciałem i tych wspomnień nikt mi nie ukradnie. Najtrudniejszy bieg w Polsce( opinia doświadczonych ultrasów i organizatorów) mam za sobą...! :)

Pozdrawiam
Mateusz :)

Materiał: LUBAWA KOCHA BIEGAĆ!!!
foto: klubowe, wasylphoto.pl  oraz Jolanta Błasiak Wielchów

Komentarze

Kamil

Hej Mateusz!


To chyba ja bylem tym co Ci powiedzial ze jeszcze 3k do konca :) Potem sam sie zdziwilem ze bylo troche wiecej... Gratuluje obalenia setki, fajnie sie czyta Twoja relacje. Tez cos napisalem:


http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/szklanka-do-polowy-pelna-rzeznik-ultra-do-104-kilometra#.VYPjd0Ylppk


pozdro i widzimy sie gdzies na szlaku!


kamil

(2015-06-19 11:43:00)
Marika

Ja mam cieżko zrobić 2 kilometry...


I 21 godzin biegu? Podziwiam. Coś niesamowitego.

(2015-06-14 15:52:30)
Ami

Gratulacje, to jest naprawdę wielki wyczyn. Ci co trochę biegają wiedzą jaki to wysiłek.

(2015-06-13 09:35:15)
Bajka

Bieszczady są przepiękne i uroku połonin nic nie pokona.Chciałabym tam jeszcze wrócić. Podziwiam biegaczy ale wolałabym nasycić się widokami,powolutku przemierzając szlaki... Pozdrowienia i szacun :) 

(2015-06-13 00:58:18)